środa, 16 października 2013

Rozdział VI

    
     Dochodziła godzina 18. Mulat po wcześniejszym ogarnięciu się, wsiadł w samochód i skierował w stronę domu Jesy.
Chłopak wziął głęboki wdech, poprawił marynarkę i ciemne jeansy, wcisnął dzwonek do drzwi.
-Dzień dobry. –wybełkotał. – Zastałem Jesy?
-Dzień dobry. –rzekła zdziwiona kobieta. – Proszę wejść, już ją wołam. –uchyliła szerzej drzwi, by chłopak mógł wejść, a sama poszła po dziewczynę.
-Zayn? Co ty tutaj robisz? –zdziwiona zapytała.
-No przecież byliśmy umówieni... –powiedział.
-Ja... Hmm... Ja myślałam, że ty żartujesz z tym spotkaniem. –odchrząknęła nerwowo.
-Oj weź... –delikatnie poklepał ją po ramieniu. – Weź się przebierz, bo podejrzewam, że te dresy, to nie ubranie wyjściowe. Masz 10 minut, ja poczekam. –uśmiechnął się chłopak.
-To może wejdziesz na herbatę? –wtrąciła ni z gruszki, ni z pietruszki ta sama kobieta, która otwarła Malik’owi drzwi.
-Yyy... Chętnie. –odpowiedział z brakiem pewności.                            
-Jestem Janis, mama Jesy. –powiedziała wchodząc do kuchni.
-Zayn, miło mi. –ucałował rękę kobiety tak, jak nakazywały tego dobre maniery.

Tutaj maniery, a założył się z Hazzą o dziewczynę. Czy to nie bez sensu? Chłopcy chyba mają całkowicie inne myślenie i uznają, że to jest zabawne...

-Więc  mówisz, że umówiłeś się z moją córeczką? –zaczęła pani domu stawiając kubek z gorącą herbatą przed chłopakiem.
-Nie nazwałbym jej córeczką... –uśmiechnął się Zayn.
-Jak możesz? Jesteś bezczelny! –zerwała się na równe nogi kobieta, przy czym zahaczyła o kant stołu i wylała herbatę, która ciurkiem popłynęła na spodnie chłopaka.
-Cholera, gorące... –skrzywił się.– A o Jesy nie chodziło mi o to, że jest hmm... mówi się puszysta, kobiecych kształtów, tylko bardziej na myśli miałem to, że stuknęła jej już 18 i nie jest dzieckiem. –sprostował ze sztucznym uśmiechem.
-Ściągaj spodnie. –usłyszeli nagle głos dobiegający z drzwi.
-Kochanie! Nie tak cię wychowałam... –wrzasnęła po raz kolejny pani Janis.
-Przecież wylałaś na niego herbatę, zapiorę... –zaczerwieniła się dziewczyna.– Chodź ze mną Zayn.

Chłopak wstał i posłusznie skierował się na Jesy, a kiedy weszli do łazienki z lekkim skrępowaniem ściągnął spodnie. Niby to nic, bo przecież wiedział, że na jego gorące ciało poleci każda. Wiedział też, że jego gorące ciało jest idealne, chociaż w sumie zamiast spodni, wolałby ściągnąć koszulkę, no ale cóż. Tym bardziej dziwił się swojemu zachowaniu, że przy tak przeciętnej dziewczynie, jaką jest Jesy, krępuje się. Dziwne...

-Zayn, czemu ty... –zaczęła dziewczyna zapierając prawą nogawkę spodni.– Czemu ty chcesz się ze mną umówić? Czemu to robisz? Założyłeś się z kimś o to, że mnie poderwiesz? Przecież ja widzę jak wyglądam i wiem, że normalnie nie zainteresowałabym takiego chłopaka jak ty.
-Jak ja? A czym różnie się od innych? –odpowiedział pytaniem na pytanie do tego podnosząc brew.
-Oj no wiesz, o czym mówię. –spojrzała na niego.– Jesteś popularny, jesteś kapitanem, jesteś przewodniczącym, startujesz na króla balu i przede wszystkim to... –skinęła głową w jego kierunku.
-Co „to”? –potrząsnął głową z przymrużonymi oczami gestykulując niezrozumienie.
-No to, jak wyglądasz. Nie oszukujmy się, ale, na co osoba taka jak ja, z moim wyglądem i „popularnością” w szkole, może liczyć u takiej osoby jak ty...? –powiedziała smutna siadając na brzegu wanny.
-Ale jak to, na co liczyć? Jesy, czy ty nie rozumiesz, że chcę cię poznać? Nie umówiłem się z tobą dla żadnego beznadziejnego zakładu, oszalałaś? Nie jestem taki... I nie patrzę też na opakowanie. Patrzę na wnętrze, bo bardziej liczy się dla mnie to drugie. Nie jestem takim dupkiem, za jakiego być może mnie uważasz. Nie jestem zapatrzony w siebie i nie robię wszystkiego dla swojej korzyści, czy dla tego, by ośmieszyć innych... –wypalił patrząc się jej prosto w oczy.

Kłamał, kłamał w żywe oczy. Śpiewał jak z nut. Wcisnął jej taki kit i to jeszcze bez skrupułów. I jeszcze ma czelność nienazywania siebie dupiem.

Siedzieli kilkanaście sekund w ciszy, którą przerwała dziewczyna przypominając sobie, że chłopak jest bez spodni.

-Proszę, zaprane. Powinny za chwilę wyschnąć. –powiedziała podając chłopakowi jego dolną część ubrania.
-Dzięki. –odpowiedział.– To, co wychodzimy gdzieś dzisiaj?

~*~

-... matko! –krzyknęła nagle jakaś dziewczyna przerywając tym samym rozmowę z koleżanką.
-Co jest? –zszokowana spytała.
-Patrz tam. –wskazała palcem.– Jesy z chłopakiem!
-No i co? –potrząsnęła nierozumiejąc tamta.
-Tym chłopakiem jest Zayn. Zayn Malik! Rozumiesz?! Zayn! –wybełkotała.
-Ale będzie hicior w szkole! –rzuciła dziewczyna w odpowiedzi i czym prędzej rzuciły się przed siebie.

~*~

-A więc dziękuję za miło spędzony wieczór w twoim towarzystwie i za to zapranie mi spodni. –zaśmiał się Mulat.
-Ja również chciałam podziękować. –trochę skrępowanie odpowiedziała Jasy.– To cześć.
-Hej, Jesy! Zaczekaj. –szybko zatrzymał ją chłopak.
-Tak? –rzuciła mu pytające spojrzenie.
-Daj mi swój numer. –powiedział podchodząc do niej na niebezpieczną odległość Zayn.
-111 222 333, proszę. –wybełkotała tak szybko, że Malik ledwo zdążył zapisać kolejne cyfry w telefonie.
-Dziękuję. –cmoknął ją w policzek, a ta zarumieniła się.– Odezwę się jutro. –z udawanym uśmiechem odprowadził dziewczynę do drzwi, po czym wsiadł do auta i z prędkością światła pojechał do Hazzy.

~*~

-No nie gadaj, że powiedziałeś jej żeby dała ci numer. Bez jaj stary! –wykrzyknął rozbawiony Harry.
-Cholera! Cymbale! To nie jest najważniejsze! Wcisnąłem jej kit, że nie założyłem się z nikim! Głupio mi... –warknął.
-Ej no weź przestań... przecież to tylko Jesy. Z góry nastawiona jest na życie pod górkę i na ogólną życiową klęskę. –rzucił zielonooki chłopak.
-Nie mów tak o niej! –zdenerwowany Zayn wyszedł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.

-To tylko głupia Jesy... –powtórzył płytko Styles.

__________
W następnych rozdziałach:
-kolejne spotkanie Zayn'a i Jesy,
-głośne plotki w szkole o nowej parze,
-dziwny zwrot akcji,
-dziwne pytanie Zayn'a.

____________________
Cześć <3
Jak wiecie, postanowiłam zrezygnować z bloga z imaginami, bo nie mam czasu. Nad tym też się głęboko zastanawiałam, ale ostatecznie zostałam przy prowadzeniu. Mam nadzieję, że się cieszycie.
Rozdziały postaram się dodawać częściej :)
Co do tego, to wyszedł nie tak, jak chciałam, ale postanowiłam wrzucić, żebyście nie czekali Bóg wie ile i pomyśleli, że umarłam :D
Wokół Zayna jest zamieszanie, w sumie w nim ono jest, domyślacie się co będzie dalej? :>
Dziękuję, że jesteście i do następnego! <3

PS. Wiem, że ta kobieta, nie jest prawdziwą mamą Jesy, ale nigdzie nie mogłam znaleźć jej zdjęcia :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział V



     -Słuchajcie, mam ogłoszenie... –rzuciła mało słyszalnie wchodząca na stołówkę szkolną pani Bunch.– Mogę prosić o ciszę? –z wyraźnym podirytowaniem stanęła na krześle, by jej głos dotarł do wszystkich.– Więc w dniu dzisiejszym możecie składać propozycje króla i królowej balu. Bal, jak sami wiecie, odbędzie się za trzy tygodnie. Co jakiś czas, w zależności od ilości par, będziemy odrzucać jedną z nich tak, aż w dniu balu zostaną dwie panie i dwóch panów, z których oczywiście wybierzemy tą jedną, jedyną parę. Zgłaszać można wszystkich. To chyba tyle, dziękuję. –rzuciła schodząc ze stołka.
-Nominuję Zayn’a Malik’a na króla balu. –nagle wykrzyknął Harry, który sekundę temu przełknął wielki kęs stołówkowego hamburgera.

Swoją drogą, żarcie na stołówce nie było aż takie złe. Niby każdy narzekał, a zamiast przynieść sobie coś własnego, to zawsze szedł na stołówkę i tam jadł, co popadnie. Jedzenie jedzeniem, ale obsługa. Te „miłe” panie w czepkach, które gotują albo nakładają niedbale, wielką chochlą, jedzenie na talerz... Szkoda nawet zaczynać temat o nich. Plus te ich zgryźliwe komentarze.

-Nominuję Liam’a Payne’a! –krzyknął zaraz po Harry’m jakiś dziewczęcy głos.

Zayn znał go bardzo dobrze, jednak nie mógł przypomnieć sobie w tejże chwili, do kogo on należy.  Musiał się odwrócić. To, co ujrzał, nie było dla niego miłym. Wesoła blondynka, która jak wiadomo jeszcze wczoraj była jego dziewczyną, stała, wiwatowała i obściskiwała swojego już nowego chłopaka naprzemiennie.

-Perrie? –zdziwiony wymamrotał sam do siebie pod nosem.
-Tylko ciekawe kto zagłosuje na niego i jego poobijaną buźkę..?! –krzyknął ktoś ze stolika za Mulatem.– Malik na króla! Malik na króla! –wiwatował jeden chłopak, a już za chwilę wtórowała mu prawie cała szkoła.

Zayn z szerokim uśmiechem przybijał piątki i całował dziewczyny w policzek, kiedy kierował się do drzwi.

-Dobra stary... –zaczął nagle.– Jest król, ale musi być też królowa... Kogo bierzemy na parę dla mnie?
-Trzeba znaleźć jakąś ładną panienkę ze szkoły, taką która mniej więcej jest znana i lubiana, hmmm.... –Harry zaczął się nerwowo drapać po karku.
-Ale skąd ja taką wezmę?! –warknął nagle Zayn pokonując kolejne stopnie i kierując się w kierunku klasy od biologii, ich następnej lekcji.
-Ty... –niespodziewanie Styles przystanął na chwilę.– Może ona? –pokazał palcem na jakąś dziewczynę siedzącą na ławce z książkami wokół siebie.
-Czy ty sobie przestaniesz robić jaja? Harry, to poważna sprawa. –warknął Mulat spoglądając na tamtą postać.– Nominowałeś mnie, a teraz nie pomagasz...
-Oj no dobra, sorry... –ze skruchą w głosie powiedział zielonooki chłopak.

~*~

-Masz. –powiedział Harry podając Zayn’owi zimne piwo.
-Dzięki. –rzucił nie ściągając wzroku ze ściany.
-Ej co jest?
-No stary, nie mam panny na bal... –warknął z wściekłością.
-Ej słuchaj... –zaczął Harry z lekką już plątaniną języka.– A może pójdziesz z panną, którą ja ci wskażę, co?
-Stary, dasz mi jakąś kujonicę i co ja zrobię... –powiedział z lekkim uśmiechem Zayn.
-Ale też mogę też wybrać jakąś całkiem dobrą sztukę. –wyjaśnił.
-Styles, proszę cię... –zrezygnowany odpowiedział.
-Założymy się? –nagle zaproponował.
-O? –spytał krótko jeszcze bardziej zdziwiony Zayn wpatrując się swoimi czekoladowymi oczami w przyjaciela.
-No ja wybieram ci pannę, a ty idziesz z nią na bal. –powiedział na jednym wdechu Hazza.

Zayn przyjrzał mu się dokładnie, badając każdy milimetr jego twarzy.

-I pewnie jeśli wygram z nią, to robisz coś ty, jako karę, tak? –zapytał.
-No tak. – potrząsnął zgadzając się głową Hazza.
-To kara będzie taka, że jeśli nie wygram, to umówię się z nią na 4 kolejne randki i pocałuję, a jeśli wygram, to ty to robisz. Ok?
-Stoi. –powiedział dumnie wyciągając dłoń ku Zayn’owi.

Chłopcy od lat stawiali sobie wyzwania, zakładali się. Zaczynało się od szczenięcych zakładów, np. przyjście do szkoły w dwóch różnych skarpetkach, szło poprzez założenie jakiejś damskiej części ubioru, pomalowaniu paznokci, szybszym wypiciu piwa, wypaleniu fajki, aż do zakładu z dziewczynami... Kto więcej zaliczy panienek na imprezie, kto ile randek zaliczy w jeden dzień. I doszło aż do tego, że teraz to Hazza wybierze Zayn’owi dziewczynę na bal. Mało tego, to będzie tylko i wyłącznie zabawą dla nich. Nie będą patrzeć na to, że ją zranią po tych 3 czy 4 spotkaniach.

~*~

-No chyba sobie żartujesz! Stary! –wrtzasnął nagle Zayn.– Tego to nawet kijem bym nie dotknął!
-Zakład to zakład. –z chamskim uśmieszkiem odpowiedział Harry.
-Idiota... –warknął tylko Mulat i skierował się w stronę „pięknej przyszłej królowej balu”.

Cholera, co on ma jej powiedzieć? „Cześć, jestem Zayn, a twoje imię to...?” No co ma zrobić? Wiedział jak podrywać laski. Laski – no właśnie. A tutaj jest ogromna różnica pomiędzy tym czymś a la...

-Cześć. –zaczął chłopak.
-Cze-cze-cześć... –wybełkotała dziewczyna w okularach.
-Jak mija ci dzień? –zapytał siadając obok niej.
-Dziękuję, dobrze. A tobie? –z nienagannymi manierami odpowiedziała ogromnie zdziwiona Jesy.

W sumie, co jej się dziwić. Nie rozumiała czemu taki chłopak jak Zayn, który miał wszystko – popularność, znajomych, imprezy, wyjścia do kina i bla bla bla, podszedł do niej. Do zwykłej Jesy.

-Jakoś leci. –spojrzał na nią. – Och, wybacz. Nie przedstawiłem się. –chłopak wyciągnął rękę w jej stronę. – Jestem...
-Zayn. Tak wiem, jesteś Zayn Malik. Jasy Nelson. Miło mi. –wtrąciła nagle.
-Skąd wiesz jak mam na imię? –popatrzył na nią świdrującym wzrokiem.
-Każdy zna cię w szkole. –wybełkotała zakłopotana.– Posłuchaj, muszę już iść. –nerwowo wstała z ławki.
-Ej czekaj. –złapał ją za rękę Zayn.­– Chciałbym się z tobą umówić. Co powiesz jak podjadę dziś o 18?

No nie! Zayn Malik i Jesy Nelson?! No coś podobnego. Nikt chyba nigdy nie przypuszczał, że Zayn z Perrie przerzuci się na poziom niższy. Dużo niższy. To spotkanie odbędzie się chyba w jakiejś knajpie, którą odwiedza się na milion lat, bo jeśli ktoś ich zobaczy...

-Ty... –jęknęła. – Ty chcesz się ze mną umówić na ran-ran-randkę. –wybełkotała.
-A czy coś w tym dziwnego? –zabójczo się uśmiechnął. – Bądź gotowa na 18. –powtórzył i pocałował ją w czoło na pożegnanie, po czym skierował się do przyglądającemu się całej sytuacji Harry’emu.
-O matko. Jesteś całkiem dobry. Chyba to łyknęła. –rzucił przybijając piątkę Mulatowi. – To kiedy masz randkę? –zaśmiał się.
-Wal się... –warknął niezadowolony całą tą sytuacją Zayn. 

_____
W następnych rozdziałach:
-spotkanie Zayn'a i Jesy,
-rozgłos na temat "nowej pary" w szkole,
-chęć poddania się Zayn'a, tym samym przegranie zakładu.

__________
Aloha! <3
Wiem, że nie pisałam meeeeega długo, ale wybaczcie mi to. Wakacje i wgl.
Postaram się częściej dodawać rozdziały.
Co sądzicie o tym? Jakieś sugestie i pomysły co do dalszych losów bohaterów?
Kocham was, do następnego! <3  

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział IV



     Zayn nie próbował tym razem puścić ofiary wolno, tylko chwycił ją za głowę i popchnął na murek, którym siedziała wcześniej. Payne uderzył tyłem głowy o twardy beton i upadł na ziemię z mrokiem przed oczami.

-Jeszcze raz zrobisz coś nie tak, jak potrzeba... -rzekł spoglądając na nieco zdenerwowanego chłopaka.- To pogadamy jeszcze całkiem inaczej.
-O co ci do cholery chodzi?! -zapytał cienkim głosem wstający Payne.
-Nadal nie wiesz? 
-Wyjaśnij mi. -powiedział patrząc się przed siebie.
-Wyjaśnienia są zbędne... Sam powinieneś wiedzieć, co zrobiłeś źle. -oznajmił Zayn ze spokojem w głosie.
-Chodzi o Perrie, tak? To twoja dziewczyna? Fajna z niej panienka. Te pozdrowienia, to ode mnie... -zaczął nagle Liam.- A i wiesz, jak byliśmy u tej pilęg...

Malik zdenerwował się. Chyba każdy by się w takiej sytuacji zdenerwował. Rzucił się na Payna.
Nie wiadomo nawet kiedy Liam wstał i uderzył Zayn'a w nerki. Chłopak miał wyprowadzić kolejny cios, jako oddanie, ale Payne zasadził mu tak potężnego kopa na wysokości klatki piersiowej, że ten z bólu padł na ziemię jak długi. Malik zebrał w sobie resztki sił podnosząc się i rzucił nim o ścianę szkoły, jakby to był worek ze szmatami, i skierował się ku wyjściu. Liam zaśmiał szyderczo wstając, jak gdyby nigdy nic i ponownie ruszył w kierunku wychodzącego z boiska szkolnego Mulata. Ten nie miał zamiaru czekać na kolejny cios, tylko uderzył łokciem śmiejącego się chłopaka. Padł na ziemie już na dobre. Zayn usiadł na krawężniku, ściągnął koszulkę i otarł zakrwawiony łuk brwiowy.

-Jeszcze masz jakieś ale, komentarze lub cokolwiek innego do powiedzenia? –warknął Mulat wycierając koszulką krew z nowej rany.
-Zapłacisz mi za to. Zapłacisz... –wyjąkał obolały i staranowany przez przeciwnika Liam. – Zapłacisz...

Zayn popatrzył na niego z ironicznym strachem w oczach, kopnął po raz ostatni w okolice, już i tak mocno, połamanych żeber i oddalił się z miejsca zdarzenia.
Czemu znowu się bił? Przecież chodził na terapię i pracował nad tym. Wyjaśnienie jest proste: Zayn nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś zachwiał jego pozycją w szkole. Nie mógł pozwolić na to, że ktoś może być bardziej lubiany czy znany w szkole, niż on. I najważniejsze, nie mógł pozwolić, żeby ktoś zajął jego miejsce przy Pezz. Nie teraz. Nie przed balem.
A sam Payne mu powiedział, kiedy się bili, że to od niego były te pozdrowienia dla jego dziewczyny i żeby uważał na nią, bo ktoś ją zaraz gwizdnie z przed jego nosa. Zayn wybuchł wtedy totalnie. Gdyby nie to, że Payne był kiedyś na kilku lekcjach karate, judo i boksu, to byłoby z nim źle. Na szczęście, bądź nieszczęście, znał kilka podstawowych ruchów obrony i ataku, jednakże z Zayn’em nie miał szans najmniejszych.
Liam udawał tylko twardego, ale kiedy doszło do walki, pokazał swoje prawdziwe oblicze – cienkie oblicze.

~*~

-Ooo, dzień dobry Zayn, jak ci minął dzi... –urwała nagle pani Styles, mama Harry’ego, która otworzyła drzwi domu. – Harry u siebie...
-Dziękuję. –powiedział wchodząc do środka poobijany chłopak. – Pewnie się pani zastanawia, czemu tak wyglądam...?
-Nie. –odrzekła mówiąc prawdę pani Styles. – Bardziej chodzi mi po głowie to, czemu mój syn zadaje się z takim osobnikiem jak ty... –uśmiechnęła się delikatnie.
-Zasłużył sobie... –poprawił koszulkę. –  A o Hazzę niech się pani nie martwi, to dobry chłopak. Wie, że nie wolno się bić. –zaśmiał się Zayn i wszedł na górę.

Mamę Harry’ego Zayn znał od małego. Zawsze mógł z nią o wszystkim porozmawiać. Traktował ją jak bliską mu osobę. Nawet bardzo bliską.

-Fuck! Co ci się stało? Zaatakowała cię banda dresów, jak do mnie szedłeś? –zapytał zdziwiony Harry.
-Tak, banda dresów o imieniu Liam, który jest totalnym cieniasem. –warknął czekoladowooki chłopak.
-Czemu ty się tak na niego uwziąłeś? –zapytał chłopak rzucając przyjacielowi świeżą, niezakrwawioną koszulkę.
-Stary?! Co ty?! Jesteś po jego stronie?! Słyszałeś co on mówił o Pezz?! Gnojek jeden... Zabiłbym go, ale nie chcę mieć problemów... –przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefony Styles’a.
-Już chyba masz... –zwrócił się do chłopaka, po czym odebrał telefon. Tak Perrie...?

Harry też nie był typem grzecznego chłopca pochodzącego z dobrej rodziny, ale nie można go było porównywać do Zayn’a. Harry nie bił się, wiedział, że tak raczej nie załatwi się problemów. W życiu miał tylko kilka bójek, ale to bardziej w obronie własnej, niż jakby miał je zaczynać sam.

-Po co dzwoniła? –szybko zapytał Zayn, kiedy chłopak się rozłączył.
-Yyy... Pytała jaki jest temat referatu na... Yyy... –zaczął się nerwowo drapać po karku Harry. – No wiesz, na... Na historię...
-Ta, jasne. Pośmialiśmy się, miło było, ale serio. –rzucił chłopak.
-Zayn nieważne, dzwoniła do mnie.
-Ale to moja dziewczyna? –warknął.
-Ale miała sprawę do mnie? –odpowiedział pytaniem na pytanie. – Chcesz, zadzwoń do niej, zapytaj się. –skwitował Harry. – Albo lepiej idź do niej i z nią porozmawiaj, tylko wiesz, przed spotkaniem kup jej jakieś kwiatki, bo łatwo nie będzie...
-Tsaa... –wybełkotał tylko Zayn i wyszedł.

~*~

-Witajcie, witajcie!  Za sterami oczywiście DJ Tommo! –usłyszał Zayn wchodząc do szkoły.
-I DJ Horan! Siemka! Mamy dla was, jak zwykle z resztą, gorącą porcję newsów! –krzyknął.
-Dzisiaj nie będzie lekcji chemii, bo pani Marsow dostała wysypki.
-Podobno wygląda jak smerf. –wtrącił się Niall.
-Ale mówiliśmy, radziliśmy i ostrzegaliśmy, żeby nie przesadzała z doświadczeniami. Dobrze, że szkoły nam nie rozwaliła! –zaśmiał się Lou.
-Dzisiaj także lekcje są skrócone z niewiadomych przyczyn! O 13 każdy już swój tyłek będzie wygodnie usadzał na kanapie przed TV w domu!
-I ostatni, ale jakże gorący news! –wykrzyknął radośnie jeden z chłopaków. – Wczoraj między Zayn’em Malik’iem a Liam’em Payne’m doszło do bójki! Wyobrażacie to sobie?! Było to już po szkole, więc nie mogliśmy pobawić się w komentatorów, jednakże było ostro, bo pan Payne jest strasznie stratowany!
-Oczywiście Zayn nie wyszedł z tego gładko, z tego co wiemy ma rozwalony łuk brwiowy, posiniaczone plecy i chyba złamane jedno czy dwa żebra. –dodał Horan.
-Zayn pokazał kto tutaj rządzi! I że żaden nowy laluś nie będzie mu w kaszę dmuchał! –wykrzyknął Lou. – I to chyba tyle z newsów! Jeśli dowiemy się czegoś nowego na temat bójki, oczywiście od razu was o tym poinformujemy.
-Każdy, kto coś wie na ten temat, może przyjść i przekazać nam informacje. –zaczął blondyn. – A teraz to już koniec wiadomości. Zapraszamy na wielką dawkę muzyki!
-Świetnie, każdy już wie... –wymamrotał pod nosem sam do siebie wściekły Malik.

Chłopak, jak każdego dnia z rana w szkole, kierował się w stronę szafki po książki. Jednakże dnia dzisiejszego coś innego przykuło jego uwagę...

-Co ty robisz?! –warknął ze złością Zayn odciągając Perrie od Liam’a.
-Aaa, yy... Słuchaj, bo... –zaczęła dziewczyna wycierając usta po pocałunku.– Bo ja nie chce z tobą już być... Zakochałam się w Liam’ie. –powiedziała jak gdyby nigdy nic, a Payne posłał szeroki, ale jakże cwany, uśmiech w stronę zdezorientowanego Malik'a.
-Że przepraszam, co? –zapytał z niedowierzaniem chłopak.
-Nie słyszałeś? Twoja dziew... Ups, przepraszam. –pocałował dziewczynę w czoło.– Moja dziewczyna. Już nie jest z tobą, teraz jest ze mną. Pogódź się z tym chłopcze. Są lepsi od ciebie na tym świecie. -powiedział z dumą Payne, po czym odchodząc potraktował go z bara.

_____
W następnych rozdziałach:
-Zayn poznaje kogoś z "niższych sfer",
-zaczyna się zgłaszanie kandydatur na króla i królową balu,
-zakład z Harry'm.

__________
No cześć miśki! <3
Wow, już prawie 900 wyświetleń! Nie mogę w to uwierzyć, serio! Jestem strasznie zachwycona tym faktem! 
Nie wiem co więcej napisać :D
Chyba tylko tyle, że komentujcie, bo to bardzo podnosi na duchu i dodaje weny, a także chęci pisania, bo wiem, że ktoś to czyta. I wypowiadajcie się szczerze, bo jeśli coś jest nie tak, postaram się to zmienić.
Kolejna część w przyszłym tygodniu.
Do kolejnego <3

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział III


     -To moje miejsce. –powiedział Malik, kiedy wszedł do klasy i zobaczył, że ktoś nieznajomy zajął jego miejsce.
-Od dzisiaj należy do mnie. –odpowiedział mu z cwanym uśmieszkiem na twarzy dobrze umięśniony szatyn.
-Chyba sobie żartujesz. Wypad! –warknął już zdenerwowany Zayn.

Mulat niby był wzorowym uczniem, kapitanem drużyny i przewodniczącym szkoły, a tak naprawdę nie był taki święty. Bardzo szybko wyprowadzano go z równowagi, jednak ostatnio zaczął nad tym pracować, bo zrozumiał, że nie można wszystkiego od razu załatwiać agresją.

-Nie będziesz mi mówił, co mam robić kolego. A w ogóle, kim ty jesteś, że mam się ciebie słuchać? –zaśmiał się chłopak.
-Posłuchaj frajerze, albo stąd znikasz i zapominamy o całej sprawie, albo...
-Albo co? –przerwała mu wchodząca do klasy Perrie.
-Kochanie, proszę cię. To nasze sprawy, męskie sprawy. –zwrócił się do niej.
-Zayn znowu robisz sobie problemy... –powiedziała do chłopaka.– A tak w ogóle to jestem Perrie, miło mi. –z wyszczerzonymi zębami wyciągnęła rękę do nowego w szkole chłopaka.
-Liam Payne, również mi miło. Tylko szkoda, że taka ładna dziewczyna jak ty, marnuje się u boku takiego ćwoka... –popatrzył na Zayn’a z chamskim wyrazem twarzy.
-Kolego, nie zagalopowałeś się? Weź się uspokój, bo za chwilę pogadamy inaczej! –krzyknął.
-Ouu... Już się boję, popatrz. –wskazał na swój krok.– Popuściłem...
-Zayn nie! –krzyknęła blondynka, jednak to nic nie dało.

Chłopak runął na ziemię jak długi. Leżał bez ruchu, a z nosa wyciekała mu krew. Nagle nastała cisza w klasie i  wokół tamtej trójki zrobiło się kółko.

-Siema Zayn, słyszałem, że jakiś nowy ma być w naszej kla...  Yhym... Widzę, że już go poznałeś. A raczej twoja pięść poznała jego szczękę... –mówił Harry.– Za co dostał?
-Usiadł na moim miejscu. –krótko powiedział ciemnooki chłopak.
-Uuu, stary. Widzę, że to nie twoja masa była, a dałeś sobie radę. Piąteczka kolego! –z uśmiechem i wielkim zachwytem wykrzyczał chłopak z burzą loków na głowie.
-Jesteście beznadziejni! Zayn, miałeś już z nikim się nie bić! –wrzasnęła zdenerwowana Edwards.– Trzeba mu pomóc... Liam. Liaaaaam... –zaczęła delikatnie dotykać chłopaka za ramiona i po policzkach.
-Ough... Co się stało? –zapytał chłopak otwierając szeroko oczy.– Czemu wszyscy stoicie nade mną? –zapytał zdziwiony.
-Bo niecodziennie w naszej szkole można zobaczyć taką yhym... Jakby ci to delikatnie powiedzieć... Ciotę, jak ty! –wrzasnął chłopak podając mu pomocną rękę, by wstał.– Harry Styles, miło mi.
-Liam Payne, dzięki. –powiedział do Hazzy, po czym otrzepał się i odwrócił do Zayn’a.– A z tobą pogadam sobie inaczej... –wymijając go, uderzył z bara.
-Boże, co ci się stało?! –krzyknęła wystraszona pani Bunch mijając się z nowym uczniem w drzwiach.
-Nieważne. Pójdę do pielęgniarki, przejdzie mi. Spokojnie. –wycedził tylko poszkodowany, nawet nie spoglądając na nauczycielkę.
-Panno Edwards, proszę iść z nowym uczniem, bo jeśli po drodze coś mu się stanie... –powiedziała zdenerwowana pani Bunch.– Siadajcie proszę w swoich ławkach, zaczynamy lekcję.

To aż dziwne, że nauczycielka nie zaczęła dochodzenia tej sprawie, przecież ona zawsze wtykała nos we wszystko to, co ją otacza, ale niekoniecznie to, co powinno ją interesować. Nawet z najmniejszym problemem w szkole ona musi się zmierzyć i nim zająć.

-Pierwszy dzień w szkole? –zapytała Perrie, kiedy czekali na pielęgniarkę.
-W sumie to już drugi, wczoraj przyszedłem tutaj na rozmowę i zostałem oprowadzony po szkole. Widziałem stołówkę, wasz radiowęzeł i w ogóle. Całkiem fajna ta wasza szkoła. –mówił chłopak przytykając chusteczkę do nosa, bo krew z niego leciała niemiłosiernie szybko.
-Też ją lubię. –uśmiechnęła się.– Mogę wiedzieć czemu się przeprowadziłeś?
-Wiesz, mama dostała tu lepszą pracę. –zaczął tłumaczyć. – Chociaż i tak nie musi pracować, bo tata wystarczająco dużo zarabia na byciu biznesmenem... Ale wiesz, jak to kobieta, jest uparta i musi postawić na swoim. –lekko się zaśmiał. – I wybrałem akurat tę szkołę, bo mieszkam najbliżej. A na moją przyszłość patrzeć nie będę, bo przecież raz – mam kupę forsy na starce, a dwa – nie wiążę swojej przyszłości z jakimś przedmiotem.
-A to co chcesz robić? –zapytała zaciekawiona dziewczyna.
-Wiesz, dzisiaj idę na casting...
-Będziesz grać w filmie?! –krzyknęła radośnie Pezz.
-Nie. Raczej to bardziej w stronę modelingu idę, rozumiesz? Reklamy i te sprawy... –uśmiechnął się po raz kolejny dzisiejszego dnia do dziewczyny.
-Proszę zdjąć koszulkę, zrobimy podstawowe badania. –przerwała im nagle wchodząca do sali pielęgniarka.

Chłopak posłusznie zdjął ubranie, a Perrie nie mogła oderwać wzroku od jego umięśnionego torsu. Jej obecny chłopak też był dobrze, a nawet bardzo dobrze zbudowany, no ale... Perrie, jak to Perrie.

-Powinieneś reklamować jakieś bokserki, ale żeby klatkę piersiową widać było na reklamie. –skwitowała dziewczyna ze słodkim uśmieszkiem wychodząc od pielęgniarki.

~*~

-No, no... Czekałem na ciebie Malik.
-Szukasz problemów kolego? –zatrzymał się przed nim.
-To chyba ty szukałeś...  –zeskoczył z murka wcześniej poszkodowany chłopak i podszedł do Mulata z cwaniackim uśmieszkiem. – I je znalazłeś.
-Posłuchaj. –zaczął Zayn. – Nie to, że się boję, albo coś, ale poważnie, nie rób... –chłopak nie skończył, bo dostał ostry cios w brzuch.

Był zdziwiony, że dostanie, więc trochę go zniosło. Zachwiał się, jednak cały czas trzymał na nogach, mimo że cios był mocny, a Liam, jak mówił sam Harry, wagowo cięższy. Chłopak wziął głęboki wdech, poprawił koszulkę i podszedł do Payne’a.


-Przesadziłeś. –powiedział z nienawiścią i złością w oczach.– Ale sam tego chciałeś...

_____

W następnych rozdziałach:
-kolejne spięcia między Malik'iem a Payne'em,
-nietypowa decyzja Perrie,
-zakład Zayn'a i jego najlepszego przyjaciela.

__________

3 rozdział gotowy :)
Jak wam się to wszystko podoba?
Słuchajcie, dziękuję za ponad 500 wyświetleń w tak krótkim czasie. To jest serio dla mnie ważne. Takie miłe, a nawet bardzo miłe, zaskoczenie.
Kolejna część na pewno w przyszłym tygodniu.
Czego się w niej spodziewacie? Jakieś pomysły? Sugestie? 
Do następnego <3

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział II

   


     -Pani wybaczy moje spóźnienie, ale po drodze roz..
-Tak, tak Styles. Co tym razem? Spotkałeś ufo? –wyprzedziła jego tłumaczenia pani Bunch, a cała klasa buchnęła śmiechem.
-Nie, po prostu roz... –znów nie pozwolono mu skończyć.
-Nie denerwuj mnie już. Bardzo irytuje mnie twoje spóźnianie się na lekcje. Chyba będziemy musieli pomyśleć o jakiejś karze. –kontynuowała nauczycielka, przy czym bacznie obserwowała nerwową sylwetkę Harry’ego.– Ale teraz siadaj. –machnęła ręką w stronę ławki, w której miał usiąść.
-Nie pani Bunch, po prostu rozmawiałem z panem dyrektorem. Taka jest przyczyna mojego spóźnienia... –wybełkotał wkurzony idąc do ławki.
-O to widzę, że dyrektor wyprzedził mnie z karą za spóźnianie. –zaśmiała się ironicznie.– Jaką karę dostałeś? 20 godzin pomocy woźnemu? 10 godzin kozy? Jakieś zajęcia pozalekcyjne?

Pani Bunch nigdy nie była zbyt miłym nauczycielem. Zawsze lubiła dogadywać i wyrażać swoje opinie na głos. Mimo, iż dyrektor już parę razy zwracał jej na ten temat uwagę, ona i tak pozostawała przy swoim zachowaniu. Co prawda, można to było zrzucić na blisko 60 lat pracy z uczniami, a wiadomo, jacy niektórzy są i jak mogą dać popalić. Więc teraz już pani Bunch się wycwaniła i nie dawała sobie wchodzić na głowę. 

A już na pewno nie pozwoliłaby na to Harry’emu Styles’owi. Jego nie lubiła chyba najbardziej z wszystkich dotychczasowych uczniów. Nie to, że się na niego uwzięła i miał jakieś problemy z ocenami, nauką czy coś takiego. Nie, oceny miał całkiem dobre, problemów ze zdaniem do następnej klasy też nigdy nie miał. Po prostu chodziło jej o jego charakter. To, że jest bardzo pewny siebie, uważa się za ogromnie ważną osobę i ma nieskazitelny charakter. Cały czas nosi głowę wysoko w górze i nie ma szacunku do innych, mniej takich jak on osób.
Może i było w tym ziarnko prawdy, bo Styles faktycznie był osobą dumnie kroczącą po świecie, ale bez przesady. Miał mnóstwo znajomych, całkiem dobrze się uczył, nie robił zbyt wielkich problemów w szkole, więc czym zasłużył sobie na takie traktowanie u pani Bunch? 
A no kiedyś, jeszcze w pierwszym roku nauki, młody Styles zrobił pani Bunch psikusa. Może to żarty pierwszoklasistów, ale ona się bardzo zdenerwowała. Co zrobił? Wysłała go do sklepu po kwiaty dla pana dyrektora, ponieważ miał urodziny. Harry, jak to Harry – odwieczny dowcipniś. Postanowił nieco „ulepszyć” prezent dla pana dyrektora i kupił włochate kajdanki w kolorze różowym oraz kilka innych drobiazgów z tej samej serii. Zapakował wszystko w czekoladowe pudełko, obwiązane czerwoną wstążką i zaniósł dyrektorowi, jako posłaniec pani Bunch. Kiedy dyrektor rozpakował prezent, nie trzeba opisywać jego miny, ani złości. Chciał wyrzucić panią Bunch z pracy, jednak po wyjawieniu całej historii, Harry dostał tylko 3 tygodnie prac z woźnym.

-Nie pani Bunch. –nagle przystanął w drodze do ostatniej ławki, odwrócił się i z satysfakcją powiedział.– Została przydzielona pod moje skrzydła pewna pierwszoklasistka, która potrzebuje korepetycji z matematyki. A jak sama pani widzi po moich sprawdzianach, kartkówkach i odpowiedziach, jestem całkiem dobry, więc z miłą chęcią jej pomogę. Jeżeli jednak ma pani wątpliwości, co do mojego spóźnienia, proszę zapytać pana dyrektora, na pewno mnie usprawiedliwi. –dodał z chamskim uśmieszkiem na twarzy.

-Siadaj. –wybełkotała tylko pod nosem.
-Cześć Malik. Co tam? Jak twoja kobieta po powrocie z Egiptu? Nie miała przygód z mumią? –zaśmiał się chłopak przybijając piątkę Mulatowi, rzucił plecak i usiadł razem z nim w ostatniej ławce od okna.
-Nie chcę o tym gadać... –szybko powiedział Zayn.
-Ej, ej, ej... Co się dzieje? –zapytał zdziwiony.
-Nieważne... Potem o tym porozmawiamy, ok? –odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No jak tam chcesz... –fuknął trochę zły Harry. 
Harry znał się z Zayn’em od małego. Ich rodzice założyli wspólną firmę razem, a teraz zarabiają w niej miliony. Dogadują się świetnie, więc przyjaźń chłopców nie jest zagrożona. Zayn wiedział, że Harry’emu zaraz złość przejdzie. Swoją drogą byli bardzo blisko siebie. Oboje wiedzieli o sobie wszystko, nawet te najbardziej kompromitujące szczegóły ze swojego życia. 

~ * ~


-No, więc, o co chodzi? –zapytał Hazza patrząc przeszywającym spojrzeniem na Zayn’a, który otwierał piwo.

-Chodzi o to, że do Perrie się ktoś podp... Po prostu ktoś chce zająć moje miejsce... –powiedział chłopak upijając łyk trunku.
-No słuchaj, przecież nie ona to inna. Stary wiesz ile lasek chodzi po świecie? Weź nie zachowuj się jak dziecko. –odpowiedział mu szybko.
-Ale mi nie chodzi o samą Perrie, przecież wiem, że to nie jest miłość na całe życie. Chodzi mi tylko o to, że zaraz jest bal...
-I? –zapytał potrząsając głową z burzą loków Harry ukazując tym niezrozumienie przyjaciela.
-I jak się rozstaniemy, to mogę przegrać. Mogę nie zostać królem balu, rozumiesz? –warknął.
-Boże, Zayn, nadal kręci cię ta dziecinada? Myślałem, że już ci przeszło. Myślałem, że jak ostatnio o tym mówiłeś, to po prostu robiłeś sobie jaja... –mówił Styles skacząc po kanałach w TV.
-Harry, zrozum mnie. Jestem znany w szkole, jestem przewodniczącym, jestem kapitanem w drużynie i wiele, wiele innych, będzie wstyd jak nie wygram. Czy ty możesz to zostawić i porozmawiać ze mną na poważnie? –przy ostatnim zdaniu Zayn wyrwał chłopakowi pilot z ręki i wyłączył odbiornik.
-Czym ty się tak denerwujesz? Przecież to i tak nasz ostatni rok. Nie wygrasz, to nic się nie sta... 
-Sorry, to Edwards. Odbiorę. –rzucił Malik wciskając zieloną słuchawkę na klawiaturze telefonu. – Cześć skarbie, co tam?

_____

W następnych rozdziałach:
-Zayn dowie się kto chce ukraść mu dziewczynę,
-burzliwa kłótnia pomiędzy parą,
-zakład z Harrym.

__________

I mamy drugi rozdział. Powiem wam, że jakoś tak szybko mi idzie pisanie tego. Jakoś tak mam wenę :)
Dziękuję za te miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. Miło, że wam się podoba to, co tworzę :) 
Każdy komentarz, każde +1, każda odsłona to dla mnie wielkie wsparcie i sygnał, że ktoś to czyta, więc muszę się starać :)
Do następnego! <3

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział I


     Dość wysoki, ciemnowłosy chłopak wyszedł z domu, zamykając go na klucz, po czym skierował się do srebrnego samochodu. Kiedy odpalił silnik, włączył muzykę i ruszył w kierunku szkoły.



Dzień, jak co dzień. Pobudka, poranna toaleta, śniadanie, szkoła, odpoczynek, trochę nauki, trening, kąpiel, sen. I tak każdego kolejnego dnia. Czy to rutyna? Chyba każdy człowiek tak ma. Jednak zależy to od wieku, bo przecież emeryt nie będzie chodził do szkoły. Oni mają całkiem inne zajęcia. Ciekawsze? Może. Swoją drogą to bez sensu, bo kiedy jest się młodym, trzeba się wyszaleć, jednak jest jeszcze szkoła. Natomiast, kiedy jesteś emerytem, siedzisz całymi dniami wpatrzony w pudło, w którym oglądasz seriale i ich powtórki, ale nie masz siły na szaleństwa, bo jesteś zmęczony życiem. Paradoks?

Wjechał na parking, na swoje miejsce, które miał tutaj od początku. Każdy, komu życie miłe, wiedział, że ten obszar na zaparkowanie samochodu należy tylko i wyłącznie do niego. W sumie, co się dziwić. Był przewodniczącym szkoły, kapitanem drużyny futbolowej, która z nim na czele odnosiła ogromne sukcesy. Był także wzorowym uczniem oraz bożyszczem dziewcząt nie tylko ze szkoły, a z pobliskiej okolicy.
Wyłączył silnik maszyny, wyszedł z niej, zamknął i schował kluczyki do kieszeni wytartych, jasnych jeansów. Poprawił koszulkę i kroczył w stronę szkoły, po drodze witając się z wieloma osobami.
-Cześć kochanie. –powiedział podchodząc do niskiej, szczupłej blondynki.
-Cześć Zayn. –odpowiedziała całując go czule w policzek.– Co słychać?
-U mnie wszystko ok, lepiej ty opowiadaj, co u ciebie? Jak po wycieczce? –zapytał biorąc ją na bok z kółka, w którym stała.

Dziewczyna też była znana w całej szkole, jednak nie zawdzięczała tego pozycji w samorządzie czy byciu kapitanką jakiejś drużyny. Po prostu była z Zayn’em, a oprócz tego była niezłą skandalistką. Kochała plotkować i kochała problemy. Czasami aż sama się o nie prosiła. A w ostatnim czasie miała ich bardzo dużo. Była brana pod uwagę ucznia, którego powinno wydalić się ze szkoły, jednak jej bogaci rodzice coś z tym zrobili i córka może ukończyć edukację pomyślnie.

Kolejny paradoks? Czy pieniądze są w życiu najważniejsze? Czy dają szczęście? Niby nie, bo ważniejsze jest to, co mamy w środku, a nie na sobie. Jednakże o ile lepiej, kiedy wracasz do domu, pięknego domu i tam masz wszystko, czego potrzebujesz, niż kiedy wracasz umordowany z pracy do jakiejś obskurnej, kilkumetrowej klitki, a na dodatek ledwo wiążesz koniec z końcem i możesz tylko pomarzyć o jakichś wakacjach czy czymś z górnej półki do zjedzenia.

-No wiesz, wycieczka jak wycieczka. Trochę wolnego czasu dla mnie, mnóstwo czasu poświęconego na zwiedzanie, którego szczerze nienawidzę...  –zaczęła dziewczyna, jednak przerwało jej coś.
-Halo, halo! Witajcie! –można było usłyszeć z głośników.– Tutaj DJ’ej Tommo!
-I DJ’ej Horan! –krzyknął inny głos.– Doszły nas słuchy, że panna Edwards wróciła już z gorącego Egiptu.
-Pewnie zjarała się tam jak murzyn, czego bardzo jej zazdrościmy! –powrócił Tomlinson.– Jednakże nie taki jest nasz cel, by komentować opaleniznę Perrie.
-Mamy dla niej gorące pozdrowienia! –zaczął znowu Horan, jednak po raz drugi wtrącił się Louis.
-Prawie tak gorące, jak Egipt i Egipcjanki! –zaśmiał się.
-Ale te pozdrowienia nie od nas, a od pewnego, przystojnego chłopaka! W sumie my też możemy dołączyć się do tych pozdrowień! Ale pamiętaj Perrie! To głównie od przyjstojnachy!
-A teraz zapraszamy na kolejną porcję naszych hitów! –krzyknął  Lou i po chwili z głośników rozbrzmiewała muzyka.

Muzyka w szkole? Tak, tam to normalne. To zasługa Malika, który do szkoły wniósł strasznie dużo luzu wraz ze swoją pozycją w szkole. Telefony komórkowe, laptopy, dłuższe przerwy, możność wychodzenia poza teren szkoły w czasie przerw... – to tylko kilka z wielu spraw, o które starał się Zayn.

-Ooo kochanie, dziękuję! –rzuciła się mu na szyję.
-Za? –zapytał strasznie zdziwiony odsuwając się od dziewczyny i patrząc na nią dziwnym wzrokiem.
-No za te pozdrowienia. –uśmiechnęła się.– Jesteś taki słodki. Kocham cię za to. –dodała.
-Ale to nie tak... ja nie rozumiem. Perrie, to nie ode mnie te pozdrowienia.  –przymrużył oczy, skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej i delikatnie potrząsał głową w prawo i w lewo.– Nie ode mnie... –powtórzył jak echo, odwrócił się na pięcie i zatopił się gdzieś w tłumie uczniów, którzy szli na lekcje.

_____
W następnych rozdziałach:
-Zayn zacznie śledztwo w sprawie "tajemniczych" pozdrowień dla Perrie,
-razem ze swoim przyjacielem Harrym wejdą w bardzo nietypowy zakład,
-presja balu promenadowego i wstępne głosowania. 

__________
Pierwszy rozdział już gotowy. Nie dzieje się w nim za wiele, sam on też nie jest długi. 
Jak wam się podoba? Bardzo beznadziejny?
Na początku każdego rozdziału będę dodawała zdjęcia osób występujących w nim :) 
I chciałam podziękować serdecznie, za te komentarze pod prologiem, nie myślałam, że zainteresuje was mój nowy blog. Jestem pozytywnie zaskoczona! <3

sobota, 27 lipca 2013

Prolog

     Harrison High School w Los Angeles. Typowany na króla zbliżającego się balu promenadowego czwartoklasista Zayn Malik jest przewodniczącym samorządu szkolnego, wzorowym uczniem, kapitanem drużyny futbolowej i bożyszczem większości swoich koleżanek. Ma jednakże swoje sercowe kłopoty. Pretendentka do tytułu królowej balu Perrie Edwards dotychczasowa sympatia Zayn'a, porzuca go dla nowego, bogatego chłopaka, Liam'a Payne'a, którego ojciec jest biznesmenem, a on sam zaczyna karierę modela. To wydarzenie może zachwiać pozycją Zayn'a, zwłaszcza, że jak wiele innych, jest publicznie komentowane przez szkolych DJ'ów, Louis'a i Niall'a.
Nic dziwnego, że Zayn chce się odegrać na Perrie. Mając na celu odsunięcie od niej nadziei na zwycięstwo, zakłada się ze swoim przyjacielem, Harrym, że z każdej dziewczyny, wskazanej mu przez Harrego, odpowiednio ucharakteryzowanej i uczesanej, zrobi królową balu.
     Chłopcy idą na przechadzkę, podczas której rozglądają się za odpowiednią kandydatką. Ich uwagę zwraca trochę niezgrabna i nerwowa brunetka w okularach. Jest nią Jessica Nelson, której przedtem mogło przyjść do głowy wszystko, tylko nie to, żeby błyszczeć na jakimś balu. Jesy dziesięć lat wcześniej straciła ojca. Teraz żyje skromnie, opiekując się matką i młodszymi braćmi, Jonathan'em i Joseph'em. Pracuje w restauracji, zaś w chwilach wolnych od nauki i pracy z pasją oddaje się swemu ulubionemu zajęciu - śpiewaniu. Myśli o dalszym kształceniu się w kierunku muzycznym i nie chce, by ktoś odwracał jej uwagę od wszystkich tych ważnych dla niej spraw. A już na pewno nie Zayn! Zbyt dużo ich dzieli, by mogli być razem. Jednak nadchodzi taka chwila, w której Jesy - wcześniej raczej nieprzystępna dla Zayna - czuje, że zaczyna ulegać jego urokowi. Moment ten następuje po udanym, improwizowanym występie Zayna w klubie zrzeszającym miłośników muzyki, do którego uczęszcza Jesy. Od tej pory są oni sobie coraz bliżsi. Ich niespodziewana przyjaźń nauczy pełną kompleksów solistkę, że wystarczy trochę popracować nad swoim wyglądem, aby stać się kimś atrakcyjnym dla otoczenia. Zayn - przeciwnie - przekona się, że chcąc przeobrazić Kopciuszka w królewnę nie można poprzestać na kupieniu jej ładnej sukienki. Trzeba dobrze poznać drugą osobę i starać się ją zrozumieć, polubić, poczuć się za nią odpowiedzialnym - wzrośnie też wtedy szansa na zdobycie jej serca.
Tymczasem dobiegają końca przygotowania do balu promenadowego, a tym samym zenitu sięga gorączka "przedwyborcza". Na scenę, po zerwaniu z Liamem, ponownie wkracza "zła księżniczka" - Perrie. Pragnie za wszelką cenę powrócić do Malika i otwarcie demonstruje Jesy swą niechęć do niej. Na domiar złego Harry okazuje się "czarnym rycerzem" i wyjawia Jesy, że Zayn'owi nie chodzi o nią, lecz o wygranie zakładu. Zrozpaczona dziewczyna odchodzi od Zayna, a na bal promenadowy wybiera się w towarzystwie właśnie Harry'ego. Zayn zabiera ze sobą swoją młodszą siostrę Safaa'ę. Zostaje wybrany królem balu, natomiast Jesy przegrywa nieznaczną ilością punktów z Edwards. Opuszcza bal razem z Harry'm, który planuje odurzyć ją narkotykami i uwieść. Zaalarmowany Zayn rusza na pomoc. Dziewczynie jednak udaje się uciec i wrócić szczęśliwie do domu, w którym zastaje czekającego na nią Zayn'a...